otóż to, bycie samotnikiem muzycznym dotyka nie tylko Ciebiedron pisze:No to fakt, przyjemności jest znacznie więcej... Słuchanie, napawanie sie Kjurem to juz przyjemność sama w sobie. Do tego, również i ja przez Kjurów zainteresowałem się ogólnie pojętym rockiem z początku lat 80-tych. Byłem na najwspanialszym koncercie mojego życia (czyt, Torwar 18 Luty '08). Żałuje tylko ze w moim środowisku jestem "samotnikiem" jeśli chodzi o gust muzyczny, akcentując silnie na The Cure. ale cóż...
przyjemnosci,jakieWas spotkały z powodu bycia fanem The Cure
-
- Three Imaginary Boys
- Posty: 133
- Rejestracja: sobota, 12 lutego 2011, 20:56
- Numer gadu-gadu: 0
Re: przyjemnosci,jakieWas spotkały z powodu bycia fanem The
Life won't wait for you, my friend...
- dron
- Pornography
- Posty: 513
- Rejestracja: niedziela, 21 października 2007, 20:02
- Numer gadu-gadu: 0
- Lokalizacja: Giżycko
Re: przyjemnosci,jakieWas spotkały z powodu bycia fanem The
ale samotne wieczory z dużą ilością alkoholu i mrocznym zestawem nagrań The Cure - coś cudownego!
zresztą nie raz po nocy w "nocnych markach" pisałem głupoty;]
zresztą nie raz po nocy w "nocnych markach" pisałem głupoty;]
Disintegration 89
- adamt
- Three Imaginary Boys
- Posty: 140
- Rejestracja: wtorek, 28 lipca 2009, 19:53
- Numer gadu-gadu: 0
- Lokalizacja: biłgoraj/kraków nowa huta
Re: przyjemnosci,jakieWas spotkały z powodu bycia fanem The
wiele!
tysiące godzin z bloodflowers, dezintegracją, mroczną trylogią... czy to nie wystarcza?
setki godzin ze zdjęciami, filmami, koncertami, wgłębianiem się w historię the cure, ich niesamowity styl, poznawaniem owoców współpracy roberta, simona, porla i reszty.
posiadanie muzyki, która dla mnie tak cholernie duzo znaczy, w której się już od sierpnia 2008 odnajduję, a którą od początku tego 2008 dobrze znam. jej wpływ na mój styl, charakter, to jak potrafi mnie uspokoić, pozbawić nerwów, ogarnąć się wtedy, gdy wydaje się, że już jest tragicznie...
poznanie paru niesamowitych wręcz osób i godziny rozmów z jeszcze innymi osobami na temat the cure, ich oryginalności, wrażliwości, stylu i muzyki, przekonanie niektórych do zainteresowania się nimi. bycie, w czasach liceum, osoba ogólnie kojarzoną i znaną w szkole i wśród różnych grup właśnie z TC. "a to ten od the cure", itd. ;) duma, gdy wśród deklarujących się fanów fanów innych zespołów rockowych zawsze nosi się koszulkę i naszywki na torbie/płaszczu/plecaku z nazwą "naszych", czy to na koncercie, czy festiwalu, czy gdziekolwiek indziej :)
te dziwne psychiczne stany, podczas jesiennych spacerów czy nieraz nie do końca trzeźwych wieczorów, gdy w uszach dzwoni perkusja z cold, gitara basowa z faith albo syntezatory z funeral party. to, jak nieraz ta muzyka pomagała nie załamać się, odnaleźć, zobaczyć, że nie jest się jedyną osobą, której czasami jest źle.
coś więcej? ;)
tysiące godzin z bloodflowers, dezintegracją, mroczną trylogią... czy to nie wystarcza?
setki godzin ze zdjęciami, filmami, koncertami, wgłębianiem się w historię the cure, ich niesamowity styl, poznawaniem owoców współpracy roberta, simona, porla i reszty.
posiadanie muzyki, która dla mnie tak cholernie duzo znaczy, w której się już od sierpnia 2008 odnajduję, a którą od początku tego 2008 dobrze znam. jej wpływ na mój styl, charakter, to jak potrafi mnie uspokoić, pozbawić nerwów, ogarnąć się wtedy, gdy wydaje się, że już jest tragicznie...
poznanie paru niesamowitych wręcz osób i godziny rozmów z jeszcze innymi osobami na temat the cure, ich oryginalności, wrażliwości, stylu i muzyki, przekonanie niektórych do zainteresowania się nimi. bycie, w czasach liceum, osoba ogólnie kojarzoną i znaną w szkole i wśród różnych grup właśnie z TC. "a to ten od the cure", itd. ;) duma, gdy wśród deklarujących się fanów fanów innych zespołów rockowych zawsze nosi się koszulkę i naszywki na torbie/płaszczu/plecaku z nazwą "naszych", czy to na koncercie, czy festiwalu, czy gdziekolwiek indziej :)
te dziwne psychiczne stany, podczas jesiennych spacerów czy nieraz nie do końca trzeźwych wieczorów, gdy w uszach dzwoni perkusja z cold, gitara basowa z faith albo syntezatory z funeral party. to, jak nieraz ta muzyka pomagała nie załamać się, odnaleźć, zobaczyć, że nie jest się jedyną osobą, której czasami jest źle.
coś więcej? ;)
Cure 'Em All.
http://lastfm.pl/user/red-room
http://lastfm.pl/user/red-room