W ostatnich tygodniach wessałem:
1.
"Katoniela" Ewa Madejska
Miala to byc glosna powiesc 'rozrachunkowa' z polskim, zasciankowym katolicyzmem, ale rozczarowala mnie bardzo. Ten caly "bunt" glownej bohaterki jest bardzo plytki, nie wynika z zadnych glebszych filozoficznych przemyslen. Do tego beznadziejnie jest ta ksiazka napisana, taka 'wspolczesna' forma jest teraz chyba na fali. Poszarpana, 3 retrospekcje na jednej kartce - no, ale jakos trzeba bylo pod tym jezykiem ukryc pustke.
2.
"Plac zabaw" Marek Kochan
Tutaj juz lepiej. Przyzwoita wspolczesna powiesc o - cytujac - ojcostwie, kryzysie męskości i odwróceniu ról we wspolczesnej rodzinie. Momentami zabawnie, momentami gorzko, napisana z polotem (choc znow sporo roznych eksperymentow z formą, za ktorymi nie przepadam). Dobra, dla zmeczonych zyciem ludzi, po przejsciach
3.
"Instynkt Gry" Juli Zeh
Dosc mocna powiesc z Niemiec, mowiaca o mlodych nihilistach. Ciekawy glos w dyskusji o moralnosci, zrodlach dobra i zla. Jest dosc ciezkawa w formia jak i tresci, ale wynagradza trud lektury, dajac do myslenia.