Miałem na myśli samo zjawisko pojawienia się aż tylu singli przed kompletnym wydawnictwem. A swoją drogą, to jest to trochę wyciąganie kasy obecnie. Wszak wielu jest takich(zaliczam się do nich, niestety...) , którzy spragnieni nowej płyty długogrającej, będę co miesiąc w niecierpliwym oczekiwaniu, raczyć się tymi drobiażdżkami wydawniczymi. 
s'the figurehead pisze:Wiem, oczywiście, jak to było w latach 82-83,Miałem na myśli samo zjawisko pojawienia się aż tylu singli przed kompletnym wydawnictwem.
Vielebny pisze:Wbrew powyższym słowom, Join The Dots nie zawiera wszystkiego, a jesli by nawet tak było, to nie powód do rezygnacji ze zbierania singli. Różne są powody jednak dość istotnym jest wcześniej wspomniane kolekcjonowanie... snobizm? Cholera wie. Tak patrząc, dojść można do stwierdzenia, że nawet pełne albumy w tradycyjnych wydaniach to nonsens bo można kupić mp3 w doskonałej jakości.
A czy ja napisałem, że się nie delektuję? Bynajmniej.werter85 pisze:s'the figurehead pisze:Wiem, oczywiście, jak to było w latach 82-83,
Ale pozostaje jeszcze grupa osób-kolekcjonerów, którzy delektują się tymi drobiażdżkami...dla których jest to kolejna pozycja na półce z napisem The Cure...
Lubię sobie od czasu do czasu coś kjurowatego kupić - sprezentować, ale żeby tak równo co miesiąc? Cieszy mnie jednak fakt, że nadal mam co kupować,a Oni, nadal chcą COŚ wydawać... Historia muzyki zna takie przypadki, np wydanie przez zespół 5 singli w jednym dnius'the figurehead pisze:Myślę, że wyjątkowym przypadkiem jest też fakt wydania czterech silngli przed ukazaniem się albumu
mój "Wish" strasznie śmierdział na początku (farba w książeczce)matibg pisze:wdychania fabrycznego zapachu
