Znam takich, dla których CURE skończyło się po wydaniu
Pornography...
Czy The Cure się kończą? Coś w tym jest. Dla mnie pierwszym symptomem poważnych zmian było odejście Porla i Borisa, na początku lat 90. Gdzieś tam siedzi we mnie przeświadczenie, że Disintegration i Wish, były pożegnaniem zespołu ze
starymi fanami i
starym światem (graniem...). 96 r. przyniósł WMS i
nowe CURE, z zupełnie zaskakującym materiałem. Dla wielu album okazał się zupełną porażką! Wydaje mi się, że ów zgrzyt i niesmak (nie tylko krytyki) dał Smithowi sporo do myślenia. Nagle
świat przestał zachwycać się TC, spadła sprzedaż, itd. Eksperyment z nowymi brzmieniami, zmiana stylistyki i aranżacji utworów, okazała się bardziej porażką, niż zwycięstwem. A wiemy, że Smith należy raczej do TYCH typów, które nie znoszą przegrywać. Dlatego moim zdaniem powstał cztery lata później Bloodflowers. Album naprawdę piękny i klimatyczny, ale... No właśnie. 2000 r. to już zupełnie inne granie, inne (nowe)zespoły; inne spojrzenie na muzykę. To miał być
powrót , płyta na
otarcie łez , dla tych wszystkich, którzy pogrzebali (żywcem?!)CURE w 96r. Muzyka, która przywołała na myśl tak cudowne i wielkie dzieła, jak chociażby
Pornography i
Disintegration. Czy skutecznie? To już sprawa dyskusyjna. Dla mnie np pomimo sentymentalnych (osobistych powodów); Bloodflowers nie ociera się nawet o dwa wymienione wcześniej albumy. Może i lepiej. Nastała nowa epoka w muzyce i Smith znów musiał sprostać zarówno własnej (nienasyconej?)ambicji, jak i fanom (?!) i ich oczekiwaniom. A te zawsze były i pozostaną wielkie (dezintegrujące?)...
Jeśli CURE się kończy to najlepiej wie o tym sam Robert. Dostaliśmy w ub.r. płytę, którą przyjąłem jaką ostatnią, kierując się nazwą (własną). The Cure -
The Cure Odpowiedni tytuł dla ostatniego albumu. Powtórzyła się sytuacja sprzed 8 lat. Smith postawił tym razem na młodego (jakże popularnego?!) producenta i znów... się pomylił?! Przegrał?
Reasumując. CURE to kapela lat 80. (wyjątek
Wish) i nic (nikt) już tego nie zmieni. Żaden Porl, Boris, Lol, czy Bóg wie jeden jaki inny wspaniały producent.
Jedno wiem na pewno, że potrzeba wielkiej determinacji (PASJI) i zaadowolenia z tego co się robi, żeby wciąż łamać schematy, burzyć oczekiwania i przede wszystkim - robić swoje. A CURE (Smith) ROBIĄ SWOJE OD POCZĄTKU...
(I za to Ich lubię...

)